Kursantki uszyły
Dziś chciałam pokazać nieco zaległy filmik z pracami moich ukochanych babeczek kursowych. Bransoletki, serduszka, dokończone prace z ubiegłego roku!!! Tak, czasem trzeba poczekać 😉
Skoro o tym mowa, to warto powiedzieć jak pracuję na warsztatach.
Pierwszy rok nauki to najczęściej dość pobieżna nauka różnych ściegów- raczej tak dla zapoznania się z nimi. W zależności od tempa pracy grupy staram się pokazać jak najwięcej ściegów, czasem uda się dołączyć sznury szydełkowe. To naprawdę zależy od tego jak pracuje grupa, ile czasu panie mogą poświęcić w domu na choćby dokończenie prac. Jeśli mam pasjonatki, które w domu nie tylko dokończą, ale zrobią nową pracę, całkiem same, to wiem, że praca będzie sprawna i będzie można zrobić dużo prac.
Kolejne lata, to najczęściej zagłębianie się w poszczególnych ściegach, poznawanie ich odmian i tworzenie prac na ich bazie. I tak, w minionym sezonie razem z moimi kursantkami pracowałam nad ściegiem siateczkowym, a w tym roku szlifujemy peyota z najróżniejszymi odmianami. Niektóre prace już wcześniej robiłyśmy, ale okazuje się, że po jakimś czasie i tak się zapomina, dlatego warto odświeżyć wiedzę. I stąd właśnie taka różnorodność prac moich pań- czasem coś odłożą i wrócą po pół roku. Ale muszę powiedzieć, że jak przyniosą mi taką wyczekaną pracę, to mają przeogromną satysfakcję i radość z dokończenia! A i ja jestem dumna, że wróciły do tematu i samodzielnie dokończyły 🙂 Czasem dokończenie oznacza po prostu założenie zapięcia, ale nawet to nie zawsze jest takie oczywiste.
Ja w swoich działaniach też czasem miałam niedokończone prace, które potrafiły długo leżeć, ale u mnie prawie zawsze nadchodził dzień, kiedy powiedziałam sobie, że nie zacznę niczego nowego dopóki nie skończę tego co czeka. I kończyłam 🙂 Takie małe samozaparcie 😉 A czasem po prostu prułam, jeśli coś nie do końca mi się podobało. No takie to życie biżuteryjki. Myślę, że ma swoje blaski i cienie- jak każda dziedzina. Czasem coś podoba się bardzo, czasem mniej, czasem wystarczy inne kolory dobrać i będzie super, a czasem u kogoś bardziej się podoba niż u siebie. Czasem trzeba wszystko spruć i zacząć od nowa, albo odpuścić całkiem, bo w ogóle projekt nie leży. A czasem projekt jest bardzo prosty w wykonaniu, a bardzo efektowny.
Dla mnie osobiście praca koralikami przynosi relaks, wycisza, uspokaja. Nie raz w jakichś stresowych sytuacjach siadałam i szyłam, a kiedy wstawałam byłam już w innym miejscu swoich emocji. Nie jest prawdą, że trzeba być cierpliwym to raczej jest odwrotnie- koraliki wyciszają i ta cierpliwość przychodzi niejako jako “skutek uboczny” Piękne kolory, a potem cudne prace- oto nagroda!
Nieustannie zapraszam do siebie na warsztaty! Zbieram grupę początkującą. Można też spotykać się ze mną indywidualnie, nad konkretnym projektem. Wystarczy zadzwonić, albo napisać maila.