Dyrektywa GPSR
13 grudnia bieżącego roku weszła w życie unijna dyrektywa dotycząca bezpieczeństwa produktów wprowadzanych na rynek UE. Z tego co czytam i rozglądam się przyniosła mnóstwo zamieszania, niejasności, przerażenia i złości. Nie pomaga w tym brak polskiej ustawy i uszczegółowienia co do poszczególnych kategorii produktów. Póki co w jeden worek wymagań wrzuceni są zarówno wielcy producenci jak i maleńcy wykonawcy tak jak rękodzielnicy. Z obowiązku wdrożenia zwolnionych jest zaledwie kilka branż, a o reszcie tylko wiadomo enigmatycznie, że trzeba się wywiązać, a jeśli nie, to kary są niebotyczne. Na różnych forach znajduję mnóstwo pytań z poszczególnych branż i tak naprawdę żadnych konkretnych odpowiedzi. Nawet radcy prawni odpowiadają używając tylko formułek z dyrektywy, a nie odnosząc się do konkretnych branż i ich problemów.
W skrócie- aby po 13 grudnia móc legalnie sprzedawać swoje produkty powinnam zamieszczać szczegółowe informacje na temat materiałów z jakich korzystam. I nie wystarczy bym podała, że są to szklane koraliki. Rozporządzenie nakłada na mnie obowiązek podania producenta wraz z jego danymi kontaktowymi oraz uwaga… linii produkcyjnej! Jest to o tyle niemożliwe, że robiąc zakupy w sklepach koralikowych te informacje nie są podane! Na dodatek jak mi się kończy jakiś kolor koralików i zamawiam następną paczuszkę 10g (!) wsypuję opakowanie o poprzedniego i te koraliki się mieszają. Nie robię zakupów bezpośrednio u producentów! Choćby z tego powodu, że obie firmy, z których korzystam, to są japońskie firmy i posiadają swoich przedstawicieli w innych krajach, przez których ta dystrybucja jest prowadzona. Podobnie jest z półfabrykatami- nie segreguję ich według daty czy miejsca zakupu, a tym bardziej producenta, o którym w zasadzie nie mam pojęcia kim jest, bo sklep tego nie podaje. Nie jestem w stanie odtworzyć tego skąd te półfabrykaty mam, w jakim sklepie je kupiłam i kto je wyprodukował. A nie wyobrażam sobie tego, że teraz miałabym wyrzucać wszystko tylko dlatego, że nie umiem wskazać producenta…
To co zamierzam osiągnąć tym wpisem, to nie marudzenie, że jest jak jest, ale odnieść się do tej dyrektywy z własnego punktu widzenia i określić nieco dokładniej na jakich materiałach pracuję i jak ja dbam o bezpieczeństwo biżuterii, którą wprowadzam na rynek. A zatem:
Koraliki jakich głównie używam, to koraliki Toho i Miyuki. Wymiennie. Obie marki oferują produkty najwyższej jakości, co jest potwierdzone określonymi certyfikatami. Do nazw podlinkowałam strony www gdzie można znaleźć dokładniejsze dane o producentach.
Natomiast wszelkiego rodzaju półfabrykaty jakich używam, czyli wszelkiego rodzaju bigle, kółka, zapięcia, końcówki, szpilki, bazy, czapeczki i całe mnóstwo materiałów wykończeniowych to stal szlachetna. Tak jak napisałam wcześniej W ŻADNYM!, absolutnie w żadnym sklepie nie jest napisane kto jest ich producentem, więc nie jestem w stanie tego podać. I o ile na początku swojej przygody z koralikami, te 18 lat temu, jakość półproduktów nie miała dla mnie głównego znaczenia, o tyle odkąd moja biżuterię zaczęły nosić inne kobiety, a ja zaczęłam dbać o swoją markę, przyłożyłam dużo większą wagę do półproduktów. Wypróbowywałam wiele z nich na sobie samej i kiedy widziałam, że po jakimś czasie czernieją- przestawałam kupować. Teraz widzę, że ogromna większość półfabrykatów z tzw. stali nierdzewnej czyli szlachetnej na znacznie dłużej zachowuje swój oryginalny wygląd i dużo łatwiej przywrócić jej pierwotny wygląd.
Czym się różni stal nierdzewna od szlachetnej?
Stal nierdzewna to szeroka kategoria stali, która dzięki dodatkowi chromu ma zdolność do samoodnowy, co zapobiega korozji. Stal szlachetna jest podtypem stali nierdzewnej, często wykorzystywanym tam, gdzie wymagana jest dodatkowa odporność na korozję lub właściwości antyalergiczne.
Zatem robiąc zakupy w specjalistycznych sklepach zwracam uwagę, by te półfabrykaty były właśnie w takiej jakości. Większość sklepów zresztą ułatwia to tworząc oddzielną kategorię jak np. tutaj czy tutaj.
Ponieważ nie ma dokładnego wyznacznika, to w sumie nie wiem czy powinnam dodawać dane producentów każdego elementu? Czyli jeśli kolczyk składa się z koralików, podkówki, kółeczka montażowego i bigla, to powinnam podać dane każdego z półfabrykatów? Jedna z największych polskich platform sprzedażowych, czyli Allegro uznała, że kategoria rękodzieła nie podlega GPSR. Na ich stronie znalazłam listę kategorii wykluczonych. Czy jednak mogę spać spokojnie bez obaw, że ktoś kiedyś uzna, że jednak powinnam te informacje zamieszczać i w jakim zakresie?
Według GPSR powinnam również wskazać listę zagrożeń. Ale również nie wiadomo do końca o co chodzi. I o ile przypadku zabawek wyobrażam sobie, że w czasie zabawy, czyli normalnego użytkowania produktu, dziecko może połknąć jakiś element, o tyle w przypadku biżuterii i NORMALNEGO jej użytkowania raczej nie ma takiego niebezpieczeństwa. Co najwyżej mogą uaktywnić się jakieś alergie, ale są one całkowicie indywidualne. I na ogół jeśli kobiety czegoś nie mogą nosić, to wiedzą o tym i kupują biżuterię jubilerską, lub taką gdzie są użyte srebrne lub złote elementy. Nie szyję biżuterii dla dzieci! Używam malutkich koralików, więc nawet jeśli taki zostanie połknięty lub wsadzony do nosa, to ryzyko uduszenia czy zadławienia jest naprawdę niewielkie (moje koraliki mają wielkość około 2,2 mm). Jednak ocenianie ryzyka ma dotyczyć normalnego użytkowania, a nie wymyślania co może się stać kiedy produkt nie będzie używany prawidłowo. Nie zakładam, że ktoś za pomocą mojej bransoletki zechce bawić się z psem czy kotem… I nie sądzę, że o takie wymyślanie chodziło autorowi dyrektywy. Bardziej myślę, że np. produkując wspomniane wcześniej zabawki dla dzieci, aby zadbać by użyte materiały były bezpiecznie i kiedy dziecko bierze zabawkę do buzi, ta zabawka nie była toksyczna czy szkodliwa dla zdrowia. I tak, takie podejście jest zrozumiałe. Moja biżuteria w założeniu nie służy do zabawy dzieciom! I nie szyję jej dla dzieci.
Natomiast jeśli chodzi o jej trwałość, już kiedyś pisałam post o tym czego nie lubi biżuteria koralikowa. I naprawdę warto wziąć sobie te uwagi do serca, by jak najdłużej cieszyć się jej trwałością, bo na niektóre rzeczy nie mam wpływu i np. jeśli ktoś przez całe lato kąpie się w morzu a potem plażuje w bransoletce z metalicznych koralików, to one mogą po takim sezonie letnim stracić powłokę. Podobnie jak ktoś wypierze biżuterię w pralce, może okazać się, że po wyjęciu jeśli przetrwa w całości i nie zostanie zerwana, to niektóre kolory mogą zwyczajnie się zetrzeć. Na temat trwałości powłok koralikowych jest informacja na stronie Royal Stone i jak się dokładnie przyjrzysz, to naprawdę większość powłok jest bezpieczna zarówno dla zwykłego użytkowania, jak i w zwiększonym tarciu czy poddaniu różnym środkom, ale bywają takie które mogą stracić kolor. I ja rozumiem, że jako użytkowniczka masz prawo nie znać nazw linii kolorystycznych poszczególnych koralików, więc dla własnego komfortu po prostu zadbaj o prawidłowe użytkowanie biżuterii.
Powyższe porady dotyczą jednak trwałości biżuterii, a nie bezpieczeństwa jej użytkowania. Może właśnie dlatego rękodzieło nie do końca podlega GPSR? Pojedynczemu człowiekowi trudno ocenić w jaki sposób ktoś może wykorzystać jego produkt.
I jeszcze jedna ważna uwaga, która mi się nasuwa.
To ja, jako autorka i wytwórczyni tej biżuterii mam pierwsza z nią kontakt. Czasami szyjąc np. kolczyk mam z nim dłuższy kontakt fizyczny, niż Ty nosząc go. Zdarza się, że szyjąc widzę, że powłoka koralika się ściera. Wówczas taka biżuteria nie trafia do sprzedaży! I już więcej nie kupuję tych koralików. Sama również jestem użytkowniczką własnej biżuterii i niejednokrotnie testuję jej trwałość na sobie. Sprawdzam jak zachowują się koraliki po kilku latach użytkowania. Zdarzało mi się też, że jak ktoś zgubił jeden kolczyk, to dorabiałam drugi i patrzyłam w jakim stanie jest ten pierwszy i wielokrotnie wystarczyło mu zwykłe przetarcie miękką ściereczką by wrócił do stanu “jak nowy”. Nie tak dawno naprawiałam naszyjnik, w którym nadwyrężyła się krawatka. Naszyjnik szyłam prawie 10 lat temu. Zanim oddałam zrobiłam zdjęcie, zobacz w jakim stanie jest po blisko 10 latach!
![](https://i0.wp.com/agnelia.pl/wp-content/uploads/2024/12/IMG-20241216-WA0000.jpg?resize=452%2C600&ssl=1)
Albo tutaj- wystarczyło przetrzeć miękką irchą by elementy metalowe zyskały ponownie swój pierwotny blask.
![](https://i0.wp.com/agnelia.pl/wp-content/uploads/2024/12/IMG_20241206_125337.jpg?resize=451%2C600&ssl=1)
Podsumowując.
Cała dyrektywa jest mało precyzyjna, za to dająca wielkie pole do popisu różnym kontrolom i strasząca niebotycznymi karami, a brak polskiej ustawy nie daje jednolitej wykładni, jestem przekonana, że wielu mikro-sprzedawców da sobie spokój, bo nie zawsze gra jest warta świeczki. Wierzę jednak w pewnego rodzaju zdroworozsądkowość i rozumiem, że chodzi o utrzymanie na rynku produktów jeśli nie wysokiej jakości, to przynajmniej bezpiecznych. Na dzień dzisiejszy swoje wypełnienie tej dyrektywy mogę zrobić tylko w ten sposób. Jeśli w przyszłości okaże się, że jednak muszę dokładnie podawać producentów poszczególnych elementów, będę się zastanawiać co dalej. Uważam, że jako marka osobista wystarczająco dbam zarówno o jakość jak i o bezpieczeństwo swoich produktów, zwłaszcza, że sama jestem ich użytkowniczką.